wtorek, 17 listopada 2015

Terror strzela, fanatyzm kule nosi

Jak walczyć z terroryzmem? Jak zabezpieczyć się przed zagrożeniem jakie ze sobą niesie? Te pytania są ciągle aktualne. Terror istniał, istnieje i będzie istniał dopóki, dopóty na  świecie będą istnieli ludzie. Osoby zamieszkujące dane terytorium, posiadające wspólną kulturę, wspólną tożsamość zawsze będą antagonistycznie nastawione do innych reprezentujących odmienne poglądy. Tak więc czy można walczyć z czymś czego nigdy nie zwalczymy? Czy aby na pewno przekaz jaki uprawiamy  prawidłowo definiuje wroga? To pytania na które odpowiedzi są dosyć proste, z kolei na pytanie „Dlaczego odpowiadamy na nie błędnie?” już nie.


Terroryzm nie jest przyczyną, a skutkiem. Jest tylko i wyłącznie wynikiem czegoś co powoduje i nakręca spiralę nienawiści, tym czymś jest fanatyzm. Po Paryskich zamachach u wielu osób emocję wzięły górę, nienawiść, złość, chęć zemsty były powszechnymi opiniami które tylko nakręcały innych,  jak na tacy dostaliśmy pokaz tego jak fundamentalizm i radykalizacja opinii potrafią nakręcić spiralę nienawiści. Ten obraz powinien wszystkim uzmysłowić, że bodziec wywołuję reakcję, że w przypadku wojny religijnej (tak mamy z nią do czynienia) polityka multikulturowości jest właśnie bodźcem do wywoływania napięć, roszczeń i niechęci jednej grupy do drugiej czego konsekwencją będą coraz częściej powtarzające się takie wieczory jak ten 13 listopada we Francji. Niestety fanatyzm który jak już wspomniałem jest głównym winowajcą tych masowych morderstw nie dotyczy tylko środowisk z kałasznikowem w rękach, ale również i co wydaję się jednak gorsze, europejskich środowisk decyzyjnych. 
Ludzie je reprezentujący wpadli w pułapkę lewackiego fanatyzmu który nie pozwala racjonalnie spojrzeć na problemy i zagrożenia z którymi boryka się teraz Europa. Osoby te zaczęły tworzyć całkowicie utopijny i bardzo groźny projekt geopolityczny który w ich zamyślę jest światem idealnym, gdzie na pierwszym planie uwidacznia się chęć zabicia w człowieku jego indywidualizmu. Armia bezmyślnych konformistów, ludzi podporządkowujących się wartościom, poglądom, zasadom i normom postępowania jakie zostaną im narzucone. To obraz idealnej Europy, miejsca które będzie rajem dla władzy, a niewidocznym piekłem dla wszystkich jej mieszkańców którzy zostaną pozbawieni swojego dziedzictwa. To właśnie dlatego tak ważnych hasłem dla polityków jest multikulturowość. Która to pozwala na powolne wygaszanie indywidualności pod groźbą kary, bo przecież każdy jest równy i zasługuje na szacunek.
Dlaczego poruszam tą kwestię w odniesieniu do terroryzmu? Ponieważ to zaślepienie w dążeniu do tego celu wymaga wielu poświęceń, bo niby jak mielibyśmy uwierzyć w to, że toczy się walka o prawa i równość każdego obywatela w momencie gdyby ci ludzie o nie walczący zamknęliby granice przed muzułmańskim najazdem prowadzonym przez biednych uchodźców z Syrii, Libii, Iraku, Nigerii, Sierra Leone, Nigru itd.  Jak mielibyśmy wierzyć w to, że słowa o otwartości, solidarności i walce z nierównościami są prawdziwe, gdyby nie pomagano ludziom przedstawianym nam jako potrzebujących? Racjonalność zachowania w obliczu tej sytuacji zaburzyła by ten misternie tworzony projekt. Ukazują to wszem i wobec wypowiedzi wysokich rangom polityków którzy akcentują to, że nie można dać się zastraszyć i pozwolić zniszczyć tego co przez tyle lat było budowane, czyli europejskiej otwartości. Co szokujące, słowa te kierowane są do osób które chcą powstrzymać muzułmańską falę nienawiści i radykalizmu, a nie do samych fanatyków z IS czy Al.-Kaidy. 
Dla mocodawców Unijnych Państwo Islamskie jest problemem, ale wcale nie takim dużym. Każdy wie, że jego zniszczenie przy tego prawdziwej chęci zajęłoby zachodowi nie więcej niż rok. Prawdziwym problemem jest wstający z kolan duch narodowościowy, który co prawda bardzo powoli ale sukcesywnie rozpala się w wielu ludziach na nowo. Dlatego więc nie walczy się z wrogiem tak aby z nim wygrać, a tak aby wykorzystywać go do pokazania innym „Patrzcie, oni chcę zabić to o co walczymy, chcą zniszczyć w nas ducha empatii i współczucia, chcą abyśmy się odwrócili od potrzebujących i wrócili do starego porządku” Widzicie? Te słowa można idealnie dopasować do wszystkich ruchów narodowych (których działania nie zawsze można pochwalać) oraz do terrorystów z IS czy innej dowolnej organizacji. 

Takie zachowanie jest idealnym przykładem fanatyzmu. Nie islam, chrześcijaństwo, ateizm, nacjonalizm czy ruchy narodowe są zagrożeniem, zagrożeniem jest tylko i wyłącznie FANATYZM  mogący występować w każdej z tych i nie tylko tych postaw czy wierzeń. W konflikcie w którym występuje i karmi się nawzajem z jednej strony fanatyzm lewacki, a z drugiej fanatyzm Islamski mamy do czynienia z dwoma pętlami które są zaciśnięte na szyi obydwu tych postaw, pytanie brzmi tylko kiedy i ile jeszcze ludzi będzie musiało zginąć aby racjonalizm w zachowaniu mógł kopnąć dwa stołki na których stoją te dwie postawy.

środa, 15 lipca 2015

Niebezpieczna gra

Każdy chyba wie które miejsce w piramidzie potrzeb Abrahama Maslowa zajmuje bezpieczeństwo. Jest to ta potrzeba której gwarantowanie leży w gestii wszystkich władz danych państw, ponieważ jest to coś czego zapewnienie obywatelom może powodować bardzo długi okres kadencyjności i względny spokój w kraju. W kontekście pojedynczej jednostki w ramach danego państwa mówimy o bezpieczeństwie ekonomicznym czy ochrony zdrowia ale co jeśli chodzi o bezpieczeństwo życia ludzkiego nie w kwestii wroga wewnętrznego, a zewnętrznego? Zewsząd bombardują nas informację, że żyjemy w okresie bardzo bezpiecznym, ale czy na pewno? Czy nie jest to iluzja stworzona tylko i wyłącznie po to aby manipulować ludźmi i móc być panami ich bezpieczeństwa oraz ich życia i uczynić z nich niewolników? Właśnie z tymi pytaniami postaram się zmierzyć w dalszej części tego tekstu.
Straszenie wojną, wrogimi sąsiadami i napiętą sytuacją polityczną było i jest nadal jedną ze skuteczniejszych metod walki politycznej, nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Dlaczego tak jest? Ponieważ jest to prosta metoda zdobycia władzy, ludzie wolą aby „opiekował się” nimi ktoś, kto uchroni ich przed często wyimaginowanym wrogiem, a nie będzie się z nim bratał. Dzięki temu politycy osiągają coraz większe umiejętności w graniu na ludzkiej potrzebie bezpieczeństwa i niestety w tej grze zaczynają posuwać się zdecydowanie za daleko.
ISIS, Al. – Kaida, Al.-Aksa, Hamas, Hezbollah, IRA, ETA to nazwy tylko niektórych organizacji terrorystycznych które funkcjonują i będą funkcjonować nadal pod cichym przyzwoleniem władz w danych regionach, myślę, ze wielu zapewne złapało by się właśnie za głowę mówiąc jak można sądzić, że te zbrodnicze organizacje mają jakiekolwiek powiązania z często demokratycznie wybieranymi rządami? Oczywiście nie pisze, że są one powiązane z kimś na szczeblach władzy, ale sądzę, że istnienie tak radykalnej drugiej strony jest wyjątkowo na rękę niektórym ludziom w garniturach przechadzającym się dzień w dzień po posadzkach rządowych gabinetów. Nieudolność, kłamstwa, machlojki, złodziejstwo, to wszystko norma w życiu politycznym. Jak jednak najlepiej przykrywać takie wybryki wysoko postawionych osób? Zawsze można zastosować np. false flag czyli tzw. działania pod obcą flagą, tajna operacja prowadzona przez rząd, korporacje lub inne organizacje. Te operacje nie są ograniczone do działań wojennych, ale mogą i występują również w czasie pokoju. Często celem jest obarczenie winą kogoś innego np. wrogiego państwa, organizacji albo grupy etnicznej. Działania te są często działaniami stricte terrorystycznymi, których skutkami obarcza się z reguły organizacje terrorystyczne, a co za tym idzie nakręca spiralę nienawiści.


Pisząc o terroryzmie warto przytoczyć bardzo dobrą definicję tego zjawiska która określa go jako umyślne działanie polegające na zabijaniu osób obiektywnie niewinnych względem sprawcy lub powodujące znaczące obniżanie jakości ich życia. Działanie to jest podejmowane w celu osiągnięcia określonych celów politycznych czy religijnych poprzez zastraszenie ludności. Ta definicja dosyć ściśle wyjaśnia czym jest terroryzm oraz pokazuje jakie znamiona czynu muszą zostać spełnione aby mógł on nosić znamiona aktu terrorystycznego. Tak więc zestawiając ją z definicją false flag można odnieść wrażenie, że po zagłębieniu się w nie, da się znaleźć wiele punktów wspólnych. Czy to oznacza, że państwa w sprawie osiągnięcia swoich celów dopuszczają się czynów terrorystycznych, które jednak są łagodzone określeniami takimi jak interwencja pokojowa czy humanitarna? W kontekście braków jasnych i klarownych dowodów na takie działania, nie można podpierać się teoriami spiskowymi, a bazować na wiedzy udokumentowanej i pewnej. Tak więc na pierwszy ogień w kwestii wyjaśnienia czy moralnym jest atakowanie obcego państwa, zabijanie ludzi tylko dla własnych korzyści, wezmę przykład wojny w Iraku. Jak wiadomo atak USA na reżim Saddama Husajna był przez wiele osób określany jako bellum iustum czyli wojnę sprawiedliwą. Tyran jakim był ówczesny władca Iraku zagrażał zarówno swoim obywatelom jak i posiadając broń atomową całemu światu, taki przekaz płynął z rządowej administracji Georga Busha dzięki któremu słupki poparcia dla tej interwencji drastycznie wzrosły. Teraz wiemy już, że wszystko to okazało się podłym kłamstwem i cała ta interwencja nie miała żadnego moralnego i etycznego wyjaśnienia. Atak na Irak można aktualnie z pełną odpowiedzialnością nazwać atakiem na kraj strategiczny w danym regionie. Siły koalicyjne NATO manipulując przekazem i faktami postanowiły zdobyć kontrolę na bazowym w tamtych rejonach obszarem, kosztem zdrowia i życia wielu żołnierzy i jeszcze większej liczbie zabitych wśród ludności cywilnej. Czy takie działania można nazwać zgodnymi z ius in bello czyli zasadami prawa w czasie wojny? Moim zdaniem absolutnie nie. Po pierwsze zasada ius in bello mówi o wielu normach i prawach które strony walczące muszą respektować, w ich skład wchodzą choćby kwestie związane z okupacją nieprzyjacielskiego terytorium, ochronę osób cywilnych w tym ludności nieprzyjacielskiego państwa, formy ochrony chorych i rannych, środki i metody prowadzenia walki. Te zasadny oczywiście nie były absolutnie respektowane w czasie tego konfliktu. Można wręcz powiedzieć, że były ordynarnie łamane  o czym świadczy ilość zabitych cywilów (od 600-800tys osób) jak i udział po stronie sił pokojowych takich organizacji jak Blackwater Worldwide. Jak widać w walce z terroryzmem, używa się bardzo podobnych działań jakie on używa w swojej klasycznej formule, tylko, że działania te są określane jako sprawiedliwe i potrzebne, a co za tym idzie jeszcze bardziej uderzają w ludność której dotyczą.
Następną kwestią antagonizującą „nas” i kraje bliskiego wschodu w kwestii zabierania im bezpieczeństwa, spokoju oraz możliwości życia według ich standardów moralno-etycznych jest tzw. szerzenie demokracji. Państwa zachodu jakby umówione od kilkunastu lat starają się wmówić wszystkim, że ustrój polityczny jaki reprezentują sprawdzi się wszędzie nawet w najbardziej dzikim zakątku świata. Problem w tym, że oczywiście jest to stek bzdur i wmuszanie ludziom czegoś co w ich kulturze, wierze i obyczajowości uznawane jest za pisząc łagodnie, nie najlepsze rozwiązanie ustrojowe jest wręcz czynnością amoralną. Do czego to wszystko prowadzi? Oczywiście do tworzenia się różnych grup ekstremistycznych które z religijnymi hasłami na ustach zaczynają określać siebie jako jedynych obrońców wspólnego dobra, z czasem uzyskując coraz większe poparcie społeczne, a wraz z nim pewną cichą legitymizacje do prowadzenia działań terrorystycznych. Działań które z biegiem czasu z racji swojego charakteru dotykają osoby całkowicie postronne, nie mające nic wspólnego z relacjami politycznymi między zaognionymi stronami konfliktu, osobę niewinną w takiej sytuacji można definiować jako każdą osobę, która swoimi umyślnymi działaniami nie zagraża bezpośrednio życiu terrorysty, ani reprezentowanym przez niego osobom, a także bezpośrednio nie uniemożliwia prowadzenia przez nich życia na poziomie uznanym za godziwy przez osoby niezaangażowane w konflikt. Sądzę, że propaganda demokratyczna na terenach bliskiego wschodu jest bardzo klarownym przykładem utylitarystycznej zasady, mówiącej że czyny są dobre, jeżeli przyczyniają się do szczęścia, złe, jeżeli przyczyniają się do czegoś przeciwnego. Przez szczęście w tej koncepcji rozumie się przyjemność i brak cierpienia; przez nieszczęścia - cierpienie i brak przyjemności. W tym przypadku to wszystko przyczynia się w zdecydowany sposób do nieszczęścia i cierpienia wielu ludzi. Cierpień na które patrzy cały świat i zazwyczaj nie potrafi lub nie chce zareagować. Setki tysięcy uchodźców  pozbawionych w swoich ojczyznach dachów nad głową i poczucia bezpieczeństwa ryzykując życiem stara się przedostać  do bezpieczniejszych zakątków świata, a to tylko dlatego, że ktoś zapragnął obalić przywódcę X i zastąpić go przywódcą Y. Chęć kontroli nad światem płynąca z pewnych kręgów kosztuje życie nie tysięcy a milionów cywilów, milionów ludzi którzy są niewinni i nigdy nie powinni płacić życiem za zachcianki przywódcy w garniturze, turbanie czy jarmułce. Wszyscy muszą w końcu zrozumieć, że zasada multikulturowości nie przynosi nic dobrego bo zawsze będzie w niej ktoś kto zechce aby to jego było na wierzchu, aby to jego zasady, normy i obyczaje były ważniejsze od innych i tak właśnie dzieję się teraz. Wracając do pierwszego mojego pytania, właśnie to sprawia, że bezpieczeństwo ludzi jest jednym z największych kęsów politycznego tortu na jaki rzucają się wszyscy władcy, kawałek tortu symbolizujący bezpieczeństwo nie jest jednak jak zwykły kawałek ciasta, nie można go podzielić na jeszcze kilka części, nie teraz, nie w tym świecie, nie w tej sytuacji geopolitycznej. Ten kawałek odpowiada bezpieczeństwu tylko i wyłącznie jednej grupy. Wynika z tego dość  klarowny wniosek, jeżeli nie można zapewnić bezpieczeństwa wszystkim to nie można próbować go zapewniać. Właśnie te próby które jak już pisałem zostały opanowane do perfekcji, prowadzą do takich tarć między zwaśnionymi stronami. Ludzie żyją w iluzji bezpieczeństwa jakby pod kopułą z której nie są w stania się wydostać, czują się zresztą w niej całkiem dobrze dopóki nie zorientują się, że mogą mieć wpływ nie na wydostanie się z niej, a próbę przejęcia w niej władzy. Wszystkie zamachy terrorystyczne nie są atakami na tych niewinnych ludzi, są atakami na system który zmusza i pozwala wielu do takiego, a nie innego sposobu walki o to aby jego pogląd był tym niepodważalnym. Zamachy państwa islamskiego na terenach Europy nie mogą być oceniane jako zamach na życie i zdrowie cywilów, jako podłość grupki ludzi dla których życie ludzkie nie znaczy nic i potrafią zabić każdego tylko aby osiągnąć swój cel. Myślę, ze dużo lepiej mówić w tym kontekście o zamachu na system, na to co pozwoliło uwierzyć niektórym ludziom w to, że nikt nie będzie wtrącał się do ich systemu wartości i pozwoli rozwijać swoją odrębność niezależnie od politycznych gierek. Przykładem niech posłuży tu głośny zamach na redakcję Charlie Hebdo. Oczywiście każdy akt terrorystyczny jest niemoralny i to chcę mocno zaznaczyć, zabijanie niewinnych nawet w bardzo wydawać by się mogło ważnej dla sprawcy dziedzinie nie jest moralnym usprawiedliwieniem czyjejś śmierci. Nie zgadzam się z niektórymi stwierdzeniami mówiącymi o tym, że w pewnej wyjątkowej sytuacji tylko poprzez zabicie niewinnych względem nas i całkowicie bezbronnych ludzi w państwie X możemy z dużym prawdopodobieństwem spowodować na tyle skuteczne zastraszenie w społeczeństwie tego państwa, że spowoduje to rezygnację rządu tego państwa ze złej decyzji która może w konsekwencji prowadzić do jakiś wyjątkowo złych konsekwencji. Po pierwsze nie możemy pozbawiać kogoś życia tylko poprzez mgliste przewidywanie złego czynu jaki może on wyrządzić oraz nie możemy decydować za ludzi z innych państw w kwestii wyborów swoich władców, bo niby jaką legitymizację dobrych wyborów mamy i od kogo jak nie od nas samych ją dostaliśmy? Wracając do sprawy Paryskich zamachów, musimy sobie jasno uzmysłowić, że fanatyzm istnieje i istniał zawsze oraz, że zawsze niósł śmierć niewinnych, jednak nic nie zaczyna się samo z siebie. Czy gdy będę raz w tygodniu odkręcał kola w samochodzie nawet najbardziej potulnego i ugodowego sąsiada mam pewność, że nigdy nie spotka mnie z jego strony odwet? Oczywiście, że nie. Prześmiewcze rysunki wypuszczane przez tą gazetę miały 3 grupy odbiorców, pierwszą tworzyli ludzie których to bawi, drugą dla których jest to obojętne i trzecią którą karykatury (nie tylko Mahometa, ale Papieża, Dalajlamy itd.) raniły. Czy w takim razie trzeba było w imię zapewniania bezpieczeństwa obywateli i redakcji wyeliminować wszystkich ludzi z 3 grupy będących na tzw. czarnej liście? Oczywiście, że nie. Twórcy Charlie Hebdo, żyli w społeczeństwie mocno laickim jakim jest społeczeństwo francuskie do którego jednak pozwolono wkroczyć ludziom z całkowicie innymi wartościami dla których często było to zderzenie dwóch światów. I nie jest to ich wina, ponieważ są to często słabo wykształceni i nie umiejący się odnaleźć w nowym otoczeniu uchodźcy którzy nie znają świata poza swoimi wąskim horyzontami. Nie mają też gdzie wracać, bo ekspansja mylnie rozumianych praw człowieka często dosłownie  spaliła  ich dotychczasowe życie i perspektywy rozwoju w swojej kulturze. Tak więc nie potrafiąc dostosować się, do danych warunków kulturowych lub czując, że nie są do końca szanowani posuwają się do prób karcenia ustroju (który pozwala im przeżyć ale nie żyć) poprzez czyny które daleko odbiegają od moralnie uzasadnionych. Jednak  winą za takie, a nie inne sytuację obarczałbym jednak w zdecydowanej większość nie samych wykonawców, a tych którzy nimi sterują. I nie chodzi tu tylko o tych ludzi którzy wydają bezpośrednie rozkazy, czy to w wojsku, czy to w terrorystycznej organizacji. Chodzi o tych którzy zapewniają, że to co czynią jest dobre, a tak naprawdę sieją wiatr z którego burze zbierają nie oni, tylko całkowicie niewinni ludzie.
Czy więc żyjemy naprawdę w czasach bezpiecznych? Na to pytanie można odpowiedzieć dwojako, z racji tego, że perspektywa wojen światowych jest dość odległa można stwierdzić, że jako takiego masowego niebezpieczeństwa nie ma, jednak działania terrorystyczne czy wojenne które aktualnie obserwujemy nie pozwalają czuć się bezpiecznie człowiekowi jako jednostce. W praktycznie każdym zakątku świata idąc do sklepu możemy być zastrzeleni  przez grupę osób która będzie w ten sposób chciała pokazać swoją wyższość nad inną grupą i ukazać swój protest w stosunku do działań które są przeciw nim wymierzane. Działań, których nie chcemy zatrzymać, sądząc błędnie, że zawsze wiemy co będzie dobre dla drugiego człowieka i że to my, a nie oni jesteśmy panami ich życia i losu. Bo czy etycznym można nazwać nakazywanie drugiemu człowiekowi życia na wzór swoich wartości moralnych? Czy nie można odejść od tego systemu który pęta innym nogi i ręce skazując ich na nieustaną wewnętrzną walkę z wszelkimi przeciwnościami. Mówi się, że teraz mamy do czynienia z ogromną ilością  wolności, lecz czy wolność można spisać na kartce? Czy właśnie to nie jest przyczyną tworzenia iluzji bezpieczeństwa? Człowiek sądzi, że może wszystko, że granice tworzy tylko jego własna moralność i to aby przez jego zachowanie nie cierpiał drugi człowiek. Niestety w toku życia orientuję się, że to nie on ustala swój margines błędu, że to nie on odpowiada za swoje dobro, bo nawet wtedy kiedy będzie robił wszystko w zgodzie ze sobą w każdym momencie może nie spodobać się to tym, którzy chcą na każdym kroku kontrolować jego wybory. Człowiek nie ma praw, nie ma wolności, ma iluzję tego, że jest w centrum, że jest najważniejszy. Istnienie bezpiecznego świata i pozwolenie człowiekowi na decydowanie o swojej moralność bez czegoś lub kogoś nad nim jest niemożliwe do osiągnięcia. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o to, że człowiek sam nie da sobie rady. Bo da. Chodzi o to aby mieć nad nim kontrolę, móc zabić w nim jego własne „JA” i wszczepić gen iluzji przez który wszystko co zobaczy będzie przyjmował za pewnik. Do tego idziemy jako cywilizacja, do stworzenia armii robotów pracujących na Pana, która to armia będzie posłuszna tylko wtedy kiedy w ramach kontrastu utrzymane zostaną jednostki mogące móc ją zastraszyć, a zastraszą ją najlepiej gdy będzie sądzić, że zawsze jest bezpieczna, że nic jej nie grozi. Tworzy się niewolnictwo XXI wieku które stara się uczynić ludzi dokładnie takimi o jakich mówił Arystoteles, „niewolnikami z natury” dla których stan niewoli jest "zarówno pożyteczny, jak i sprawiedliwy" a rozum dostrzegają tylko u innych, a nie u siebie. Sprowadza się człowieka do roli narzędzia nie potrafiącego dążyć do prawdziwych celów. Trzeba mieć duszę niewolnika, ażeby "wybrać tryb życia odpowiedni dla bydła" i celem życia uczynić wartości hedonistyczne. Sprzeciwianie się takiemu obrotowi sprawy prowadzi nie tylko do ataków terroru i wojen, ale również to powolnego upadku ogólnego poczucia prawdziwego bezpieczeństwa bo Ci którzy dożą do takiego stanu rzeczy stoją po każdej ze stron barykady i nie zawahają się użyć wszystkich dostępnych sobie dział.


wtorek, 14 kwietnia 2015

Złoty deszcz Smoleński



Smoleńsk, Smoleńsk i jeszcze raz Smoleńsk. Słowo które przejawia się w mediach nieustannie od 5 lat z raz mniejszą raz większą częstotliwością, staje się powoli wyznacznikiem tego co w Polsce najważniejsze i czym tak naprawdę powinni kierować się wyborcy stawiając znak X na karcie do głosowania. Upadający ZUS, służba zdrowia pogrążona w chaosie, zmniejszanie poziomu nauczania, ograniczanie praw obywatelskich przez wszechobecne nakazy i zakazy, podnoszenie podatków itd. To wszystko nie ma cię drogi wyborco interesować, to czym masz się kierować przy urnie to twój światopogląd i strach przed wrogiem którego ci narysujemy. 

Ta nieustanna droga do absolutnego zepchnięcia rozumu u obywateli na plan dalszy trwa od kilkunastu lat, ale co najgorsze czymś co wyjątkowo pomogło obecnemu duopolowi do mocniejszego wdrażania tego programu w życie jest katastrofa Smoleńska. Ciężko patrzeć na to jak dwie największe partie polityczne w Polsce tańczą w rytm podnoszących się i opadających słupków poparcia nawet nie na grobach, a bezpośrednio na rozczłonkowanych ciałach swoich bliskich. Jest to ohydne i zasługuje na największe potępienie. 
Dlaczego więc obserwujemy tak mało krytycyzmu w stosunku do takich zachowań, a wręcz więcej ludzi przechodzi na jedną ze stron i tańczy razem z nią? Odpowiedź jest bardzo prosta. Utrzymanie obecnego status quo wymaga stabilnej grupy wyborców którzy wrzucą karteczkę z odpowiednim zaznaczeniem nawet jeśli odbierze się im od ust ostatnią łyżkę ryżu. Tak zdyscyplinowany elektorat nie tworzy się sam z siebie, aby powstał społeczeństwo trzeba ogłupić, wymazać z ich oceny danej partii pogląd na szeroko pojęty program polityczny, taki wyborca musi kierować się nie rozumem, a emocjami którymi dużo łatwiej manipulować. Do osiągnięcia takiej radykalnej grupy wyznawców tworzy się sztucznie dwa obozy pozorujące różnicę poglądów i walkę której jedynym zadaniem jest utrzymywać swoje wierne owieczki w zagrodach. Zarówno PiS jak i PO tych wiernych owieczek ma około 15-20% co w aktualnej sytuacji społeczno-politycznej wystarczająco pozwala im na utrzymywanie się na świeczniku i decydowaniu o losach naszego kraju. 
Czy jednak było by tak gdyby nie to, ze jedni i drudzy budują swoją pozycję na straszeniu drugimi? Zapewne nie. 
Tak więc dochodzimy do istoty sprawy. Gra katastrofą jak i negowanie jej przyczyn będzie zawsze i zarówno jednej jak i drugiej stronie wyjątkowo na rękę są wszystkie nieścisłości, niedomówienia czy po prostu błędy popełniane w toku śledztwa. 10 kwietnia 2010 roku na wiele osób spadł deszcz szans które teraz usilnie wykorzystują zaczynając, wskrzeszając czy rozpędzając swoje kariery polityczne. Ta wielka katastrofa, ból, rozpacz wielu rodzin stały się nowym korytem dla tych ludzi którzy nie zważając na to po czym do niego idą prą naprzód tylko po to aby znaleźć się w centrum zainteresowania i dorwać się do złotego źródełka jakim jest pensja posła czy senatora. Co najważniejsze, każdy dokładnie wie kto znajduję się w tej grupie i każdy przekona się, że pomimo tego iż te osoby jako posłowie nie zrobiły w ciągu 4 lat  niczego co miało by realny wpływ na podniesienie życia obywateli wejdą do sejmu w następnej kadencji z bardzo wysokimi wynikami w danych regionach tylko dlatego, że poza graniem na emocjach nie potrafią niczego innego. 

środa, 8 kwietnia 2015

Obywatelu (Niewolniku)!


Co możesz? Nic nie możesz!! Takie proste hasło może w niedalekie przyszłości stać się wizytówką naszego kraju i tego jak traktuje się w nim obywateli.  Marginalizowanie odpowiedzialności za własny los jest już nawet nie powoli, a dość zachłannie zawłaszczane przez ludzi którym zależy na posłusznych obywatelach. Słowo klucz? Uległość. Ta cecha jest w dzisiejszych czasach wyjątkowo nagradzana. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta, osobą uległą dużo łatwiej sterować i manipulować na wszystkich frontach życia społecznego i osobistego.

Zakaz, nakaz, kara, zakaz, nakaz, kara tak w Polsce od lat ustanawia się prawo. Odbiera się ludziom możliwość samodzielnego i realnego decydowania o swoim życiu w zamian dając iluzję samodzielności podejmowanych decyzji. I właśnie największy problem tkwi w iluzji, bo iluzja jak to ona, potrafi sprawić, że człowiek uwierzy w to co widzi, jego spostrzeganie otaczającego go świata będzie zakłamane i nieprawdziwe tylko dlatego, że ktoś latami pielęgnował w nim uległość dzięki czemu stracił on poczucie własnej wartości i tego, że to on, a nie jakiś Pan w garniturze jest osobą odpowiedzialną za podejmowanie decyzji odnośnie swojego życia. Odbieranie człowiekowi tożsamości i zapełnianie pustki jaka została wytworzona jeszcze większą pustką to czyny które zasługują na największą pogardę i obrzydzenie, niestety czyny te są w dzisiejszym świecie bardzo mocno pielęgnowane. Przypomina to stosunek białego Pana do czarnego niewolnika kiedy to właśnie osoba wyższa (wtedy z racji koloru skóry) miała decydujący głos w sprawach życia swojego podwładnego. Teraz jest bardzo podobnie, zabieramy wolność słabszemu w zamian więcej wolności dajemy silniejszemu który rośnie w siłę pod ochronnym płaszczykiem wielu instytucji którym zależy na tym, aby utrzymać aktualny porządek i aby „hołota” jaką określa się dzisiejszą większość społeczeństwa, zgadzała się na taki jednostronnie dobry układ. Najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że ludzie są już do takiego stopnia wyprani z własnego Ja, że z uśmiechem na ustach potrafią przyjmować taki stan rzeczy i jeszcze uznawać go za dobry i taki, który chroni ich przed największym złem za który dzięki takiej postawie państwa uznają oni samych siebie…

poniedziałek, 23 marca 2015

Katecheza i jej prawdziwe grzeszki



Ostatnio na nowo rozgorzała dyskusja o słuszności wycofania katechezy ze szkół, wszystko dzięki ogólnopolskiej akcji o której szerzej można przeczytać tutaj http://liberte.pl/domagamy-sie-wycofania-religii-ze-szkol/ Co można napisać o samej inicjatywie oprócz tego, że już w swojej nazwie ma pomijany, ale bardzo duży błąd? Nic ciekawego, nie różni się niczym od populistycznych hasełek mających na celu zdobycie poklasku zacietrzewionych antyklerykałów. 

Zastanówmy się na wstępie co da nam przeniesienie lekcji „religii” ze szkół do kościoła czy salek katechetycznych? Koronnymi argumentami zwolenników tego rozwiązania są koszty jakie ponosi budżet państwa aby utrzymywać katechetów, księży i siostry zakonne na posadach w szkołach oraz to, że katecheza jest obecna w świeckiej instytucji. Oba argumenty które są wiodące w tej tak naprawdę bardzo ważnej dyskusji budzą tylko śmiech i politowanie. Dlaczego? Już wyjaśniam. 

Sama katecheza w szkole nie jest żadnym problemem, żyjemy w kraju bądź co bądź katolickim. Tym co jest faktycznie złe, to brak jakiejkolwiek podstawy programowej jaką rozwija się na tych zajęciach. Lekcję te służą w zdecydowanej większości do odrabiana zadań domowych, rozmów ze znajomymi czy oglądaniu filmów, oczywiście są też szkoły gdzie prowadzący wymaga i stara się czegoś młodzież nauczyć, ale to tylko uwypukla patologię. Kolejnym problemem jest to, że szkoła mając teoretycznie obowiązek zapewniać uczniom nie chodzącym na katechezę zajęcia zastępcze w praktyce wcale się z tego nie wywiązuję. Dzieci są więc bardzo często zostawiane same sobie mając „okienko” czyli 45 minut wolnych od zajęć.  Czy ktoś porusza te argumenty równie mocno, jak te które ładnie brzmią w mediach i służą do ataku na instytucje kościelną?  Oczywiście, że nie. Tak naprawdę pochylenie się nad istotą problemu jest nie wygodne dla żadnej ze stron. Jednej łatwiej atakować i krzyczeć o wolności wyznaniowej czy nachalnej propagandzie kościoła katolickiego, drugiej równie łatwo i do tego wyjątkowo na rękę przyjąć postawę ofiary i coraz bardziej ciemiężonej instytucji przez szerzące się w kraju lewactwo. 

Rozwiązaniem tego problemu powinna być dobrze przeprowadzona reforma kształcenia w dziedzinie katechezy i etyki. Co oczywiście wiązałoby się z renegocjacją konkordatu

1. Każda szkoła już od 1 klasy podstawowej powinna mieć obowiązek gwarantować uczniom lekcje katechezy i etyki. (kto nie chodzi na katechezę MUSI chodzić na etykę) 

2. Ustalić jasny i przejrzysty program kształcenia tych dwóch przedmiotów we współpracy MEN i KWK

3. Oceny z tych przedmiotów są wliczane do średniej 

4. Katecheza i etyka kończą się wraz ze szkołą gimnazjalną

5. Katechetą jak i etykiem może być tylko i wyłącznie osoba z przygotowaniem pedagogicznym (zawęża to grono osób nienadających się do pracy z dziećmi i młodzieżą)

Głównym problemem wyprowadzenia reformy jest postawa strony której teoretycznie powinno najmocniej zależeć na tym, aby katecheza zamiast służyć obśmiewaniu wiary i kościoła, spełniała swoje zadanie czyli szkolnego modelu chrześcijańskiego wychowania z uwzględnieniem wskazań katechetycznych, pedagogicznych i dydaktycznych. Problem w tym, że każda reforma w tej dziedzinie będzie wymagała od środowisk nie związanych z kościołem wprowadzenia zajęć zastępczych, którymi na zdrowy rozsądek powinna być etyka. Niestety jest to przedmiot który wywołuje w skrajnie katolickich środowiskach blady strach ponieważ jego wprowadzenie wygeneruje pojawienie się nauki konkurencyjnego światopoglądu wobec aktualnego monopolu, a to jest coś na co nikt w obecnym układzie funkcjonowania tego kraju nie pozwoli.

wtorek, 24 lutego 2015

Polityczna iluzja




Wolne i nietykalne media w naszym kraju kształtują poglądy polityczne przeciętnego Kowalskiego nie każąc mu myśleć, a wpierając mu to, że inni wiedzą lepiej, a on sam nie jest na tyle inteligentną osobą aby samemu móc wyrobić sobie zdanie na jakiś temat. Te słowa tyczą się KAŻDEGO który broni zawzięcie swojej prawdy jako jedynego słusznego postrzegania świata bojąc się, że jego misternie tkany obraz który zazwyczaj jest pozbawiony merytoryki i wiedzy, a nacechowany uprzedzeniami i dyskryminacją runie w gruzach.


Chyba każda osoba wie, że większość ludzi nie głosuje w wyborach znając programy i poglądy tych polityków na których stawia „krzyżyk” przy urnie. Doskonale wiedzą to również media i elity które publikują i przygotowują sondaże poparcia dla partii politycznych czyli najwspanialsze narzędzie aby manipulować opinią publiczną. Wykorzystywana w nich zasada podczepienia czyli zasada polegająca na tym, że ludzie często wierzą w pewne rzeczy lub robią je jedynie dlatego, że wiele innych osób tak robi ma za zadanie utrzymywać w kraju wygodny dla niektórych osób porządek polityczny, a z ludzi robić idiotów głosujących bezrefleksyjnie na partie i kandydatów, którzy według „najbardziej wpływowych” mają wygrać. Dzięki tym prostym zabiegom osoba na ciepłej posadzie w korporacjach które naprawdę rządzą tym krajem ma się dobrze, a obywatel który pracuje dla tego kraju i tych korporacji żyje w nędzy i dzieli każdą złotówkę na cztery. Taka jest brutalna rzeczywistość. Nie zmieni się ona wtedy kiedy wygra ktoś z poza głównego nurtu, nie zmieni się ona wtedy kiedy ludzie będą mieli lepsze narzędzia do rozliczania polityków, lecz zmieni się ona wtedy kiedy zmieni się społeczeństwo. Można dać ludziom wszystkie narzędzia, wszystkie pomysły jakie sprawią, że będą w stanie zmienić swój stan posiadania, lecz nie zrobią oni tego dopóki nie uwierzą, że są w stanie, a właśnie ta cecha jest skutecznie zabijana bo zakwalifikowana została jako niepożądana. Człowiek mogący sobie radzić sam? Czerwony alarm! Trzeba wyplenić w nim te chore myśli! Teraźniejsze funkcjonowanie nie tylko Polski, ale i większości świata opiera się na tym, że człowiek marginalizowany jest do postaci podległej i zastraszonej jednostki której jedyne zdanie to wykonywanie rozkazów. I warto sobie zdać sprawę z tego, że….będzie tak zawsze. Trzeba tylko pomyśleć, czy chce się funkcjonować w świecie gdzie czeka się w strachu, aż ze stołu władcy spadnie jakiś spleśniały odpad czy może lepiej móc z tym władcą usiąść przy jednym stole jak równy z równym i godnie wypełniać swoją rolę jaką objęliśmy w społeczeństwie.

wtorek, 13 stycznia 2015

Myślisz więc jesteś...wykluczany

Przeraża mnie to, jak w tym kraju zostaje redukowana możliwość wyboru. Media, polityka, poglądy. Myślisz, że masz wybór? Masz jego iluzję.

W mediach i nie tylko ciągle słyszy się o tym, że żyjemy w kraju demokratycznym i to społeczeństwo wybiera ludzi którzy mają rządzić tym krajem. Magiczne słowo DEMOKRACJA stało się wyznacznikiem normalności i prawidłowości funkcjonowania dzisiejszego świata. Bo czym tak naprawdę jest ta demokracja? Otóż jest to wspaniale stworzona i propagowana w świecie ILUZJA wyboru.

Politycy i służalczy wobec ich i swoich zwierzchników dziennikarze, kształtujący opinie publiczną starają się w jak najszybszy sposób redukować możliwości ludzi do wyrażania innych poglądów. Najpopularniejszymi określeniami tych mających chęć zmian stało się oszołom i spiskowiec. Jesteś mądrym, wykształconym i młodym człowiekiem? Widzisz szerzej niż tylko czubek własnego nosa? Chcesz zmian w naszym kraju? Pieprzyć Cię! Jesteś oszołomem!! A jak myślisz, że władza robi dobrze głównie wielkim i możnym nie myśląc o ludziach z klasy średniej i niskiej to jesteś spiskowcem! Tak, oszołomem i spiskowym świrem!

Spójrzmy na to w jaki sposób propagowana jest ta wspaniała demokracja i piękne wartości „wolnego” społeczeństwa w krajach dyktatorskich przez świat zachodu. Macie jakieś zasoby naturalne które mogą się przydać naszej gospodarce, ale wasz tyran nie zgadza się na ich udostępnianie? Ok, żaden problem, jako NATO zbombardujemy was, zniszczymy wasz ustrój i wskażemy tego jedynego który może wygrać w „wolnych” wyborach, tylko pamiętajcie musicie wybrać tego którego wskazaliśmy bo inaczej znowu was zbombardujemy.


Polityka tak jak i religia kocha ludzi nie zadających pytań. Ludzi którzy ślepo poddadzą się masowej indoktrynacji i będą stawiać X tylko i wyłącznie na prawidłowych listach. Warto więc zaopatrzyć się w dzisiejszych czasach w jedną bardzo niepożądaną cechę jaką jest…myślenie. Jednak wraz z kształtowaniem w sobie tej jakże marginalizowanej cechy, warto od razu zdać sobie sprawę, że wraz z nią stajesz się automatycznie zależnie od środowiska cię oceniającego, oszołomem, spiskowym świrem, heretykiem, lewakiem, faszystą…

izzyKONTO