poniedziałek, 23 marca 2015

Katecheza i jej prawdziwe grzeszki



Ostatnio na nowo rozgorzała dyskusja o słuszności wycofania katechezy ze szkół, wszystko dzięki ogólnopolskiej akcji o której szerzej można przeczytać tutaj http://liberte.pl/domagamy-sie-wycofania-religii-ze-szkol/ Co można napisać o samej inicjatywie oprócz tego, że już w swojej nazwie ma pomijany, ale bardzo duży błąd? Nic ciekawego, nie różni się niczym od populistycznych hasełek mających na celu zdobycie poklasku zacietrzewionych antyklerykałów. 

Zastanówmy się na wstępie co da nam przeniesienie lekcji „religii” ze szkół do kościoła czy salek katechetycznych? Koronnymi argumentami zwolenników tego rozwiązania są koszty jakie ponosi budżet państwa aby utrzymywać katechetów, księży i siostry zakonne na posadach w szkołach oraz to, że katecheza jest obecna w świeckiej instytucji. Oba argumenty które są wiodące w tej tak naprawdę bardzo ważnej dyskusji budzą tylko śmiech i politowanie. Dlaczego? Już wyjaśniam. 

Sama katecheza w szkole nie jest żadnym problemem, żyjemy w kraju bądź co bądź katolickim. Tym co jest faktycznie złe, to brak jakiejkolwiek podstawy programowej jaką rozwija się na tych zajęciach. Lekcję te służą w zdecydowanej większości do odrabiana zadań domowych, rozmów ze znajomymi czy oglądaniu filmów, oczywiście są też szkoły gdzie prowadzący wymaga i stara się czegoś młodzież nauczyć, ale to tylko uwypukla patologię. Kolejnym problemem jest to, że szkoła mając teoretycznie obowiązek zapewniać uczniom nie chodzącym na katechezę zajęcia zastępcze w praktyce wcale się z tego nie wywiązuję. Dzieci są więc bardzo często zostawiane same sobie mając „okienko” czyli 45 minut wolnych od zajęć.  Czy ktoś porusza te argumenty równie mocno, jak te które ładnie brzmią w mediach i służą do ataku na instytucje kościelną?  Oczywiście, że nie. Tak naprawdę pochylenie się nad istotą problemu jest nie wygodne dla żadnej ze stron. Jednej łatwiej atakować i krzyczeć o wolności wyznaniowej czy nachalnej propagandzie kościoła katolickiego, drugiej równie łatwo i do tego wyjątkowo na rękę przyjąć postawę ofiary i coraz bardziej ciemiężonej instytucji przez szerzące się w kraju lewactwo. 

Rozwiązaniem tego problemu powinna być dobrze przeprowadzona reforma kształcenia w dziedzinie katechezy i etyki. Co oczywiście wiązałoby się z renegocjacją konkordatu

1. Każda szkoła już od 1 klasy podstawowej powinna mieć obowiązek gwarantować uczniom lekcje katechezy i etyki. (kto nie chodzi na katechezę MUSI chodzić na etykę) 

2. Ustalić jasny i przejrzysty program kształcenia tych dwóch przedmiotów we współpracy MEN i KWK

3. Oceny z tych przedmiotów są wliczane do średniej 

4. Katecheza i etyka kończą się wraz ze szkołą gimnazjalną

5. Katechetą jak i etykiem może być tylko i wyłącznie osoba z przygotowaniem pedagogicznym (zawęża to grono osób nienadających się do pracy z dziećmi i młodzieżą)

Głównym problemem wyprowadzenia reformy jest postawa strony której teoretycznie powinno najmocniej zależeć na tym, aby katecheza zamiast służyć obśmiewaniu wiary i kościoła, spełniała swoje zadanie czyli szkolnego modelu chrześcijańskiego wychowania z uwzględnieniem wskazań katechetycznych, pedagogicznych i dydaktycznych. Problem w tym, że każda reforma w tej dziedzinie będzie wymagała od środowisk nie związanych z kościołem wprowadzenia zajęć zastępczych, którymi na zdrowy rozsądek powinna być etyka. Niestety jest to przedmiot który wywołuje w skrajnie katolickich środowiskach blady strach ponieważ jego wprowadzenie wygeneruje pojawienie się nauki konkurencyjnego światopoglądu wobec aktualnego monopolu, a to jest coś na co nikt w obecnym układzie funkcjonowania tego kraju nie pozwoli.

izzyKONTO