poniedziałek, 27 października 2014

Największy problem naszej piłki to... :)



Mały Jasio pyta tatę

- Co jest największym problemem naszej piłki?

- Zgaduj synku

- Słabe szkolenie?

- No co ty? NIE

- Słabo wyedukowani trenerzy?

- NIE

- Właściciele nie mający długoterminowej wizji prowadzenia klubu?

- NIE! Jasiu pomyśl trochę

- No to ja tato już nie wiem. Powiedz

- Dobrze. Więc tak, największym problemem naszej piłki są trenerzy pracujący w więcej niż jedynym klubie podczas rundy.


Od pewnego czasu debata dziennikarzy sportowych i wszelakich ekspertów zajmujących się piłką nożną ma tylko jeden wątek, a mianowicie chodzi o etykę pracy trenera. Według znakomitej większości, trener klubowy z dniem podpisania kontraktu powinien składać swoistą przysięgę miłości i wdzięczności swojemu nowemu pracodawcy której słowa brzmiałby mniej więcej tak:

Ja trener, obiecuję i przysięgam, że Najjaśniejszemu Władcy i Panu, panu Prezesowi, jako memu przyrodzonemu panu dziedzicznemu będę wierny i powolny, będę się starał o dobro klubu, a złu będę zapobiegał i wszystko to będę czynił, co jest powinnością wiernego wasala. A gdy nie będę godzien dalej prowadzić ów zespołu i zostanę pozbawiony możliwości wykonywania pańszczyzny przez najjaśniejszego prezesa, przysięgam, że nie podejmę pracy u nikogo innego przez okres rundy lub całego sezonu. Tak mi dopomóż Bóg i ta święta Jego Ewangelia.

Taki człowiek po wygłoszeniu formułki byłby w 100% zależny od swojego pracodawcy, ten stałby się de facto jego Panem, kimś kto zadecyduje o jego zawodowej przyszłości. Ludzie zapominają, że trener jest zależny od właściciela który akurat w naszej piłce, kojarzy się(zresztą słusznie) z kimś narwanym i niepotrafiącym myśleć długoterminowo. Nie ma procentowego progu zwycięstw jaki trzeba osiągać aby nie zostać wyrzucony, wszystko zależy od drugiego człowieka, a zwalnianie częściej jest efektem gorących gabinetowych głów niż przemyślanej strategii rozwoju drużyny.

Wyobraźmy sobie taką sytuację:

Prezes X zatrudnia trenera Y, ale dzień później odzywa się do niego trener Z który od początku był faworytem prezesa, w takich okolicznościach zwalnia się Y kosztem Z. W myśl zdania większości Y jest uwalony na pół roku lub w oczach niektórych nawet na rok. Oczywiście zaraz ktoś powie, że tu chodzi o jeden poziom rozgrywek i niech idzie trenować do 1 ligi, nikt mu nie broni, ale czy np. Benitez poszedł do słabego klubu po odejściu z Interu? Nie! Czekał na swoją szansę w klubie z topu. Trener to nie piłkarz i jeśli jest się na szczycie spadek zaufania potencjalnych pracodawców nawet w przypadku niepowodzenia maleje znacznie wolniej niż u piłkarzy. Dlatego też trenerzy którzy ciężką pracą wyrobili sobie markę nie robią 10 kroków w tył aby wrócić na „karuzele” Prawdą jest, że poruszam tu przykład ludzi którzy już z niejednego pieca chleb jedli, niejedno wygrali i nawet ten przepis byłby im nie straszny, ale co z młodymi trenerami? Czy ludzie zastanawiają się, jak łatwo jest kogoś przez właśnie taki zapis wyrzucić z poważnej piłki? Nie oszukujmy się 1 liga na naszym podwórku to poziom ok 4 ligi w Niemczech i zjazd w porównaniu do Ekstraklasy jest niesamowity, inne pieniądze, inne metody treningowe które można wprowadzać, całkowicie inne warunki pracy. Człowiek musi w mgnieniu oka przewartościować swoje podejście do wykonywanych obowiązków, zmienić priorytety i jakieś tam swoje wizje futbolowe. Musi zaczynać tak naprawdę od początku, wszystko czego się nauczył nagle musi schować do szuflady i zacząć jeszcze raz pracę u podstaw.

Jeden z Panów dziennikarzy napisał, że ludzie będący przeciw reformie pewnie muszą być za zniesieniem okienek transferowych. Na taki głupi argument nawet ciężko wymyśleć głupią odpowiedź, więc postaram się odnieść do tego jak najmniej idiotycznie. Piłkarz może opuścić klub w okienku transferowych które ma miejsce mniej więcej co pół roku(inne możliwości celowo pomijam) i nawet gdy jest przesunięty do rezerw dalej może korzystać z baz treningowych i trenować, grać w tych rezerwach i rozwijać swoje umiejętności. Ciężko powiedzieć, że szkoleniowiec zwolniony z klubu posiadającego zaplecze i idąc tam gdzie jest ono powiedzmy 50% gorsze notuje progres. Chyba, że jedyną cechą jaką chce rozwijać jest kreatywność bo przygotowanie pełnego cyklu treningowego bez stałego dostępu np. do siłowni wymaga niezłego główkowania.


We wczorajszej Lidze + Ekstra prezes PZPN Zbigniew Boniek powiedział, że zajęli się tą sprawą i przygotowują te zapisy dlatego bo (o zgrozo) dziennikarze nakręcili ten temat, mam więc taką małą radę do naszych Panów zza laptopów. Teraz czas nakręcić sprawę licencji i tego, że komisja je wydająca w praktyce ma na sumieniu 2 Łódzkie kluby, Ruch Radzionków, Polonie Warszawa i niedługo być może Ruch Chorzów, ale co ta za problem, że upadają kluby? Ważniejsze jest to, ile razy i gdzie pracuje człowiek którego jedyną etyką w pracy powinno być sumienne wykonywanie obowiązków i rozwój umiejętności podopiecznych a nie zastanawianie się, czy to dobrze, że wczoraj prowadził Lechię a dziś Jagiellonie.

niedziela, 12 października 2014

Czas na sprawdzian



Dosyć często na sprawdzianach w szkole średniej dostawałem oprócz zadań programowych tzw. zadania na szóstkę, dzięki którym rozwiązując dobrze pięć pierwszych poleceń można było spróbować swoich sił z tym najtrudniejszym i przy należytej wiedzy podnieść swoją ocenę do maksymalnego poziomu. Takim zadaniem na szóstkę było dla naszych piłkarzy wczorajsze spotkanie z aktualnymi mistrzami świata Niemcami. Rozwiązaliśmy je (bo nawet 0 bilans pkt w dwumeczu z Niemcami będzie wielkim sukcesem), ale trzeba pamiętać o jednym, eliminacje dla naszej kadry składają się z następujących elementów:

· Podpis (mecze z Gibraltarem)

· Zadanie 1 (mecze z Szkocją)

· Zadanie 2 (mecze z Irlandią)

· Zadanie 3 (Mecze z Gruzją)

· Zadanie 4 na szóstkę* (mecze z Niemcami)

Jak wiadomo za podpis punktów się nie przyznaje (wszyscy wygrają z Gibraltarem), a rozwiązanie zadania dodatkowego nic nie da jeśli polegnie się na tych głównych. Tak więc od dziś koniec euforii i zabierać się do pracy nad tymi 6 najważniejszymi meczami które trzeba wygrać. Zwycięstwa sprawią, że wygrana z naszymi zachodnimi sąsiadami będzie wisienką na pysznym torcie, lecz porażki spowodują, że ta wisienka owszem też wyląduje, ale na torcie z gówna.


Po takim meczu optymizmu przed potyczkami z pozostałymi rywalami nie brakuje bo w końcu nasi liderzy zagrali tak jak na nich przystało. Szczęsny był pewny i nie popełnił ani jednego błędu, Piszczek z Glikiem szefowali obroną grając przy okazali chyba najlepszy mecz w reprezentacji, Krychowiak robił to co do niego należało, a Lewandowski pokazał dlaczego jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Stało się to też dlatego, że wreszcie dołączyli do nich inni. Milik zadziwiał pewnością siebie i spokojem co zaowocowało bramką, Grosicki szarpał i harował na całej długości boiska, Szukała wspierał Glika i grał bardzo odpowiedzialnie. Zmiany przeprowadzone przez trenera też były bardzo trafne, każdy z wprowadzonych zawodników dał impuls do dalszej walki, a już Sebastian Mila strzelając na 2:0 zadziwił chyba nawet samego siebie. Jedynie do Rybusa, Jodłowca i Wawrzyniaka można mieć jako takie pretensje, głównie za zbyt dużą ilość strat. Warto pochylić się też nad Adamem Nawałką, który pokazał, że może zbyt szybko go skreśliłem. Trafne powołania, dobra taktyka i świetne nastawienie drużyny do meczu, oby tak dalej bo tak jak wspomniałem wyżej, pokonanie najtrudniejszego wcale nie znaczy tego, że nie da się potknąć na czymś stosunkowo prostszym. Wierzę, że ten mecz pozwolił uwierzyć przede wszystkim piłkarzom. Uwierzyć w to, że zostawiając na boisku całe serce da się wyszarpać i wygrać z każdym, a taka wiara po ostatnich latach i niepowodzeniach była tej drużynie bardzo potrzebna. Zabierajmy się więc za resztę przeszkód z podniesioną głową bo pokazaliśmy, że Polak potrafi.

izzyKONTO