wtorek, 22 lipca 2014

Złej baletnicy...

Przez wiele lata starań naszych drużyn w kwalifikacjach do europejskich pucharów zawsze słyszeliśmy jedno wręcz sztandarowe tłumaczenie „rywal gra już ligę a nam brakuje rytmu meczowego” I w sumie trudno było się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, żaden mecz towarzyski nie zastąpi nawet w połowie meczu ligowego ze średniakiem, a to z jednego prostego powodu, do meczu o coś podchodzi się zupełnie inaczej. Przegrywając chce się wyrównać, wygrywając nie chce się stracić bramek itd. Itd. Niektórzy zapewne teraz powiedzą hola, hola w sparingu też można sobie wyznaczyć takie cele, Oczywiście można, ale to wszystko jest chuj na wodę jeśli nie ma presji związanej z meczem o stawkę. I w głównej mierze przez te zarzuty nastąpiła reforma ligi, drużyny mają grać więcej i szybciej zaczynać ligę aby mieć komfort i przystępować do meczów w pucharach nie z obozów przygotowawczych a już zwartych i gotowych na pierwsze mecze ligowe.
Problem w tym, że najwyraźniej naszym klubom w drodze do dobrych wyników na arenie europejskiej przeszkadza wszystko i to niezależnie od tego jaki system rozgrywek mamy. Późno zaczynamy – Nie mamy rytmu !! Przegramy !! Wcześnie zaczynamy – Trzeba oszczędzać graczy !! Bo przegramy !! No i takie błędne koło toczy się w dół razem z poziomem naszej piłki. Rok temu trener Legii Jan Urban pokazał idealnie nasz poziom, najlepszych graczy oszczędzał na każdego rywala w fazach eliminacji i jak to się skończyło pamiętamy. W tym roku kolejny trener Mistrzów Polski oszczędza swoich piłkarzy na kwalifikacje i to nie z byle jaką drużyną bo z amatorami z Irlandii. Legioniści przed pierwszym meczem z St Patrick's mogli być już z pierwszym w sezonie trofeum, zapewne zespół bardziej uwierzyłby w siebie przez co morale mogło znacząco wzrosnąć. Berg wystawił jednak na ten mecz rezerwy, bo dzień wcześniej podstawowy skład zagrał sparing z Hapoel Beer Szewa. Trener dał jasny sygnał swoim graczom, nie jesteście tak mocni aby przed spotkaniem z Irlandzkimi amatorami zagrać o coś, musicie jeszcze trenować. Skutek tych działań poznaliśmy tydzień temu gdy Warszawski zespół skompromitował się u siebie w  pierwszym meczu eliminacyjnym. Po takim wyniku logiczne powinno być, że drużyna powinna odbudować się w lidze, zwłaszcza gdy gra u siebie z beniaminek rozgrywek. Czy tak było ? Oczywiście, że nie ! Najlepsi piłkarze Legii odpoczywali ładując akumulatory przed wyjazdem na rewanż (przypomnę z AMATORAMI!!) a w meczu ligowym zagrała drużyna rezerw z małymi wyjątkami. Skończyło się kolejną kompromitacją (porażka 0:1) i wiadrami pomyj wylewanymi na trenera z każdej strony.
Przytaczam tu głównie przykład Legii, ale jak widzę rotacji nie stosuje tylko i wyłącznie Ruch Chorzów i to nie dlatego, że nie chce a dlatego, że ma mega wąską kadrę. Każdy inny pucharowicz żongluje składem. Czy nie jest to wstyd dla naszego futbolu ? Moim zdaniem jest. Wstyd, że nasze najlepsze kluby w starciach z europejskimi słabeuszami muszą chwytać się takich sztuczek. Dopiero co zakończył się sezon przygotowawczy a naszych piłkarzy jak widać już w tym momencie nie stać na grę co trzy dni. Przykre...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

izzyKONTO