wtorek, 14 kwietnia 2015

Złoty deszcz Smoleński



Smoleńsk, Smoleńsk i jeszcze raz Smoleńsk. Słowo które przejawia się w mediach nieustannie od 5 lat z raz mniejszą raz większą częstotliwością, staje się powoli wyznacznikiem tego co w Polsce najważniejsze i czym tak naprawdę powinni kierować się wyborcy stawiając znak X na karcie do głosowania. Upadający ZUS, służba zdrowia pogrążona w chaosie, zmniejszanie poziomu nauczania, ograniczanie praw obywatelskich przez wszechobecne nakazy i zakazy, podnoszenie podatków itd. To wszystko nie ma cię drogi wyborco interesować, to czym masz się kierować przy urnie to twój światopogląd i strach przed wrogiem którego ci narysujemy. 

Ta nieustanna droga do absolutnego zepchnięcia rozumu u obywateli na plan dalszy trwa od kilkunastu lat, ale co najgorsze czymś co wyjątkowo pomogło obecnemu duopolowi do mocniejszego wdrażania tego programu w życie jest katastrofa Smoleńska. Ciężko patrzeć na to jak dwie największe partie polityczne w Polsce tańczą w rytm podnoszących się i opadających słupków poparcia nawet nie na grobach, a bezpośrednio na rozczłonkowanych ciałach swoich bliskich. Jest to ohydne i zasługuje na największe potępienie. 
Dlaczego więc obserwujemy tak mało krytycyzmu w stosunku do takich zachowań, a wręcz więcej ludzi przechodzi na jedną ze stron i tańczy razem z nią? Odpowiedź jest bardzo prosta. Utrzymanie obecnego status quo wymaga stabilnej grupy wyborców którzy wrzucą karteczkę z odpowiednim zaznaczeniem nawet jeśli odbierze się im od ust ostatnią łyżkę ryżu. Tak zdyscyplinowany elektorat nie tworzy się sam z siebie, aby powstał społeczeństwo trzeba ogłupić, wymazać z ich oceny danej partii pogląd na szeroko pojęty program polityczny, taki wyborca musi kierować się nie rozumem, a emocjami którymi dużo łatwiej manipulować. Do osiągnięcia takiej radykalnej grupy wyznawców tworzy się sztucznie dwa obozy pozorujące różnicę poglądów i walkę której jedynym zadaniem jest utrzymywać swoje wierne owieczki w zagrodach. Zarówno PiS jak i PO tych wiernych owieczek ma około 15-20% co w aktualnej sytuacji społeczno-politycznej wystarczająco pozwala im na utrzymywanie się na świeczniku i decydowaniu o losach naszego kraju. 
Czy jednak było by tak gdyby nie to, ze jedni i drudzy budują swoją pozycję na straszeniu drugimi? Zapewne nie. 
Tak więc dochodzimy do istoty sprawy. Gra katastrofą jak i negowanie jej przyczyn będzie zawsze i zarówno jednej jak i drugiej stronie wyjątkowo na rękę są wszystkie nieścisłości, niedomówienia czy po prostu błędy popełniane w toku śledztwa. 10 kwietnia 2010 roku na wiele osób spadł deszcz szans które teraz usilnie wykorzystują zaczynając, wskrzeszając czy rozpędzając swoje kariery polityczne. Ta wielka katastrofa, ból, rozpacz wielu rodzin stały się nowym korytem dla tych ludzi którzy nie zważając na to po czym do niego idą prą naprzód tylko po to aby znaleźć się w centrum zainteresowania i dorwać się do złotego źródełka jakim jest pensja posła czy senatora. Co najważniejsze, każdy dokładnie wie kto znajduję się w tej grupie i każdy przekona się, że pomimo tego iż te osoby jako posłowie nie zrobiły w ciągu 4 lat  niczego co miało by realny wpływ na podniesienie życia obywateli wejdą do sejmu w następnej kadencji z bardzo wysokimi wynikami w danych regionach tylko dlatego, że poza graniem na emocjach nie potrafią niczego innego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

izzyKONTO