Smoleńsk, Smoleńsk i jeszcze raz Smoleńsk. Słowo które przejawia się w mediach nieustannie od 5 lat z raz mniejszą raz większą częstotliwością, staje się powoli wyznacznikiem tego co w Polsce najważniejsze i czym tak naprawdę powinni kierować się wyborcy stawiając znak X na karcie do głosowania. Upadający ZUS, służba zdrowia pogrążona w chaosie, zmniejszanie poziomu nauczania, ograniczanie praw obywatelskich przez wszechobecne nakazy i zakazy, podnoszenie podatków itd. To wszystko nie ma cię drogi wyborco interesować, to czym masz się kierować przy urnie to twój światopogląd i strach przed wrogiem którego ci narysujemy.
Ta nieustanna droga do absolutnego
zepchnięcia rozumu u obywateli na plan dalszy trwa od kilkunastu lat, ale co
najgorsze czymś co wyjątkowo pomogło obecnemu duopolowi do mocniejszego
wdrażania tego programu w życie jest katastrofa Smoleńska. Ciężko patrzeć na to
jak dwie największe partie polityczne w Polsce tańczą w rytm podnoszących się i opadających słupków poparcia nawet nie na grobach, a bezpośrednio na rozczłonkowanych ciałach
swoich bliskich. Jest to ohydne i zasługuje na największe potępienie.
Dlaczego
więc obserwujemy tak mało krytycyzmu w stosunku do takich zachowań, a wręcz
więcej ludzi przechodzi na jedną ze stron i tańczy razem z nią? Odpowiedź jest
bardzo prosta. Utrzymanie obecnego status quo wymaga stabilnej grupy wyborców
którzy wrzucą karteczkę z odpowiednim zaznaczeniem nawet jeśli odbierze się im od
ust ostatnią łyżkę ryżu. Tak zdyscyplinowany elektorat nie tworzy się sam z
siebie, aby powstał społeczeństwo trzeba ogłupić, wymazać z ich oceny danej
partii pogląd na szeroko pojęty program polityczny, taki wyborca musi kierować
się nie rozumem, a emocjami którymi dużo łatwiej manipulować. Do osiągnięcia
takiej radykalnej grupy wyznawców tworzy się sztucznie dwa obozy pozorujące różnicę
poglądów i walkę której jedynym zadaniem jest utrzymywać swoje wierne owieczki
w zagrodach. Zarówno PiS jak i PO tych wiernych owieczek ma około 15-20% co w
aktualnej sytuacji społeczno-politycznej wystarczająco pozwala im na
utrzymywanie się na świeczniku i decydowaniu o losach naszego kraju.
Czy jednak
było by tak gdyby nie to, ze jedni i drudzy budują swoją pozycję na straszeniu
drugimi? Zapewne nie.
Tak więc dochodzimy do istoty sprawy. Gra katastrofą jak
i negowanie jej przyczyn będzie zawsze i zarówno jednej jak i drugiej stronie
wyjątkowo na rękę są wszystkie nieścisłości, niedomówienia czy po prostu błędy
popełniane w toku śledztwa. 10 kwietnia 2010 roku na wiele osób spadł deszcz
szans które teraz usilnie wykorzystują zaczynając, wskrzeszając czy rozpędzając
swoje kariery polityczne. Ta wielka katastrofa, ból, rozpacz wielu rodzin stały
się nowym korytem dla tych ludzi którzy nie zważając na to po czym do niego idą
prą naprzód tylko po to aby znaleźć się w centrum zainteresowania i dorwać się
do złotego źródełka jakim jest pensja posła czy senatora. Co najważniejsze,
każdy dokładnie wie kto znajduję się w tej grupie i każdy przekona się, że
pomimo tego iż te osoby jako posłowie nie zrobiły w ciągu 4 lat niczego co miało by realny wpływ na
podniesienie życia obywateli wejdą do sejmu w następnej kadencji z bardzo
wysokimi wynikami w danych regionach tylko dlatego, że poza graniem na emocjach
nie potrafią niczego innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz