poniedziałek, 19 maja 2014

Cichy zabójca

Kładziesz się spać myśląc nad tym co zrobisz następnego dnia, snujesz plany, marzysz, może słuchasz swojej ulubionej piosenki, powoli zasypiasz nieświadomy tego, że muzyka którą słyszysz coraz ciszej jest ostatnim dźwiękiem jaki zarejestrujesz w swoim życiu, rano już się nie obudzisz. Dopadł cię cichy zabójca.
Ten krótki fragment ukazuje jak działa czad. Bezboleśnie i bezszelestnie potrafi zabrać to co najcenniejsze, życie. Ale co się stanie jak cichy zabójca przybierze inną formę i zaatakuje sport a konkretnie piłkę nożną ? I to w dodatku w kraju który kompletnie nie jest przygotowany na jego atak ?
Otóż odpowiedzi na te pytania dostajemy od czerwca roku 2006, gdy to Paweł Janas w meczu z Chorwacją który był ostatnim sprawdzianem przed Mistrzostwami Świata w Niemczech, niejako wypromował w kraju ustawienie 4-5-1. Oczywiście nie można powiedzieć, że popularny Janosik był prekursorem tego stylu u nas, a tym bardziej na świecie. Przypomnę, że właśnie w takim zestawieniu w 2005 roku Liverpool wygrał Ligę Mistrzów a i naszym drużynom klubowym zdarzało się tak grać w lidze czy europejskich pucharach. Niestety od 3 czerwca 2006 roku słowo „zdarzało” zostało zastąpione słowem „zawsze”. Od tamtego czasu drużyny klubowe jak i reprezentacja nie potrafią się rozwieść z tym schematem, ponieważ szare komórki trenerów zostały po cichu zabite pewnej czerwcowej nocy. Od tego czasu opiekunowie naszych drużyn uznają 4-5-1 za taktyczny geniusz, ustawienie którym grają wszyscy, jest bardzo elastyczne dzięki temu można zbudować wyważoną drużynę. W teorii to może i wygląda dobrze, w praktyce przez mierną wiedze naszych speców ugrzęźliśmy w jakiejś czarnej dziurze z której za nic w świecie nie dajemy rady wyjść.
O ile to co dzieje się w naszych klubach mało mnie interesuje, niech grają jak grają, w końcu ciężko coś zmieniać jeśli brak świeżego dopływu mądrych szkoleniowców. To już dobro reprezentacji leży mi na sercu. A tu niestety najbardziej odczuwamy skutki braku wyszkolonych trenerów, bo niestety jakimś dziwnym trafem osoby decyzyjne mają słabość do naszych rodaków na tym stanowisku. A oni zakochani w 4-5-1 nawet nie szukają innych rozwiązań taktycznych tylko wolą wypróbowywać każdego na każdej pozycji. Wygląda to trochę tak, jakby przy podpisaniu kontraktu jednym z punktów było grania zawsze tym ustawieniem. Jedynym który radził dobrze z tą taktyką był nie kto inny jak Leo Beenhakker, czyli przedstawiciel zagranicznej myśli szkoleniowej. Holender potrafił tak ustawić zespół, że mieliśmy piłkarza na 10 i na 9, co w obecnych czasach jest niewykonalne. Teraz ciągle szukamy rozgrywającego, próbujemy ustawiać na tej pozycji człapiącego i pisząc delikatnie, mającego wszystko w dupie Obraniaka, Mierzejewskiego który jedyne co potrafi to zagrać ze stojącej piłki, Majewskiego spalającego się w każdym meczu reprezentacji. Była szansa na młodych Zielińskiego i Wolskiego, ale oni bardzo mało grają we własnych klubach więc wypadli z reprezentacji, a z kolei obiecujący Masłowski jest kontuzjowany. O cofnięciu Lewandowskiego na pozycje 10 też nie ma co słyszeć, mamy takiego napastnika i szkoda byłoby go wyrzucać z pola karnego bo przecież tam strzela bramki, mówią kolejni selekcjonerzy czy eksperci piłkarscy. Problem jest taki, że nasza kadra nie potrafi grać w piłkę, więc Robert nie strzela a szuka gry właśnie w drugiej linii. Czy więc w takim wypadku trener nie powinien myśleć nad zmianą systemu gry ? A no powinien. I tu nasuwa się drugie pytanie. Czy potrafi ? Odpowiedź może być tylko jedna. NIE. Nasi trenerzy traktują przygotowanie taktyczne jak coś kompletnie niepotrzebnego, w końcu po co godzinami ślęczeć nad przygotowaniem zespołu do meczu skoro można grać po naszemu, czyli z pominięciem drugiej linii. Geniusz naszej taktyki, zagęszczamy środek pola a gramy z jego pominięciem. Mistrzem taktycznym wśród selekcjonerów ostatnim czasy był Franciszek Smuda. Pamiętam doskonale kuriozalne sytuacje gdy graliśmy w teorii na 3 napastników lecz Brożek i Sobiech byli skrzydłowymi. Zresztą pomysłem Franza na nieobsadzone pozycje było „rozdawanie” Polskich paszportów zagranicznym zawodnikom. Trener którego spuścizną jest Boenisch, Perquis i Polanski jest modelowym przykładem naszej szkoły trenerskiej. Następnych dwóch to Fornalik i aktualnie Nawałka, o ile były szkoleniowiec Ruchu nie skompromitował się doszczętnie, wymyślił Klicha na 8  i nawet za ostatnie mecze można go chwalić bo wszystko jakby układało się w niewyraźny co prawda, ale jednak jakiś obraz, to nasz obecny selekcjoner już pokazuje objawy zaczadzenia taktycznego. Adam Nawałka przed objęciem posady selekcjonera usilnie starał się wszystkich przekonać, że ma wizje i pomysł na tę drużynę. Jakie to nie padały słowa i zapewnienia, że wie jak wykorzystać Lewandowskiego (0 goli za kadencji Nawałki), że ma pomysł na zawodnika na pozycje nr 10 (potem na kolanach jeździł do Francji za Obraniakiem) czy, że ma koncepcje na lewą obronę (kompromitacja z 30 letnim Kosznikiem i „niewidomym” Marciniakiem a teraz powrót do Wawrzyniaka). Skończyło się jak skończyć musiało, rok pracy poszedł w piach a do eliminacji przystąpimy dzięki tchórzostwu i niekompetencji aktualnego (poprzednich zresztą też) selekcjonera góry przegranej pozycji.
Leo Beenhakker powiedział kiedyś odnośnie Rogera „wyjdźcie ze swoich drewnianych chatek” te słowa jak najbardziej pasują do dzisiejszych przedstawicieli polskiej myśli szkoleniowej. Zamknięci w swoich drewnianych chatkach, czadzą się własnym skażonym spojrzeniem na piłkę. Trzeba tylko liczyć, że nowe władze PZPN zajmą się szkoleniem nie tylko nowych trenerów, ale zadbają również o to, aby wyleczyć tych chorych. Przewietrzenie umysłu tzw. starej gwardii da nam szanse na to, że młodzi aby podjąć naukę nie będą musieli wchodzić do tych zaczadzonych pomieszczeń i truć swego umysłu już na starcie, zabijając tym samym swojego zapału do nowoczesnego prowadzenia drużyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

izzyKONTO